Zawarcie ugody w sprawach reprywatyzacyjnych jest prawnie możliwe, jednak bardzo rzadko spotykane.
Pierwszym i głównym powodem takiego stanu rzeczy jest skomplikowanie i wieloetapowość postępowań reprywatyzacyjnych.
Drugim obawy decydentów o wzięcie odpowiedzialności za wypłatę środków w świetle przestrzegania dyscypliny finansów publicznych.
Czy i kiedy warto zatem próbować polubownego załatwienia sprawy reprywatyzacyjnej?
To bardzo złożone pytanie, na które nie ma w zasadzie uniwersalnej odpowiedzi.
Stan reprywatyzacji w Polsce i związane z tym podejście sięga początków III Rzeczpospolitej, tam również upatrywać początków „bojaźni” organów do zawierania ugód.
Sprawy reprywatyzacyjne miały przywrócić sprawiedliwość w drodze postępowań administracyjnych i sądowych. Te miały być odpowiedzialnością organów i sądów, bez kompromisów, w drodze orzekania o naruszeniach prawa z przeszłości.
Jedyny „kompromis”, który przez lata obiecywało państwo polskie to ustawa reprywatyzacyjna.
Przez lata pojawiało się wiele projektów, gdzie Skarb Państwa godził się na łatwiejsze wypłacanie odszkodowań, ale w mniejszych proporcjach, nigdy nie stały się one jednak obowiązującym prawem.
Skoro nie było ustawy to nie było też woli żeby organy i sądy wyręczać.
Korzyści jakie niesie za sobą ugoda
O korzyściach płynących z zawarcia ugody z przeciwnikiem procesowym mógłby napisać niemal każdy prawnik, w niemal każdej dziedzinie prawa.
Nie ulega wątpliwości, że rozstrzygnięcie sprawy przez organ lub sąd jest władcze, dokonuje się w oparciu o materiał dowodowy, zgodnie z procesowymi gwarancjami obiektywnej ich oceny, ale zawsze może powodować niezadowolenie jednej ze stron.